3 lata bez mięsa! Jak zmieniło się moje życie?
11 listopada 2017 roku mija 3-cia rocznica mojego życia bez mięsa. Nie jest to życie pełne wyrzeczeń i cierpień. Wręcz przeciwnie – jest mi bez mięsa zdecydowanie lepiej. Fizycznie i psychicznie. Samo porzucenie mięsa przyszło mi łatwo – i tak nigdy za nim nie przepadałam. No może jedynie za pieczonym kurczakiem mojej Mamy. Ale plusów jest dzisiaj więcej niż minusów. Sami zobaczcie.
To jest moje życie – moje decyzje
Już na wstępie pragnę zaznaczyć, że jest to artykuł o mnie. O mojej drodze przez życie bez jedzenia mięsa. Nie namawiam tu nikogo z Was do zmiany sposobu żywienia. Jeżeli po mięsie czujecie się dobrze i nie macie problemu z tym, w jaki sposób zostało “wyprodukowane” to OK. Ja też nie mam z tym problemu – to jest Wasze życie i Wasze zdrowie.
.
Zdrowie i etyka
Te dwa argumenty przyświecały mojej decyzji sprzed 3 lat. Nie chciałam już więcej truć się kiepskiej jakości mięsem a do tego mięsem “produkowanym” w bestialskich warunkach. Nie godziłam się dłużej z tym, w jaki sposób traktowane są zwierzęta dla chwili “przyjemności”, którą mogłam mieć podczas ich zjadania.
W swojej decyzji umocniłam się dodatkowo po przeczytanie kilku książek o hodowli zwierząt. Niektóre z nich opisałam w tym artykule.
.
Życie bez mięsa – co się u mnie zmieniło?
Także zaczęło się od zdrowia i etyki. A później doszły do tego jeszcze poważne zmiany w moim ciele, których początkowo absolutnie się nie spodziewałam bo nie wiązałam ich z jedzeniem mięsa.
.
MNIEJ MIGREN
Pamiętam jak jakieś 5 lat temu jedna z koleżanek w ówczesnej pracy tłumaczyła mi, że moje migreny (miałam je każdego miesiąca w trakcie miesiączki) związane są ze zbyt małą ilością żelaza w moim organizmie. Twierdziła tak na podstawie objawów i okoliczności a nie wykonanych przeze mnie badań krwi – te były w normie. I namawiała mnie, żebym jadła więcej mięsa, szczególnie przed okresem. No to jadłam – krwiste steki i soczyste wątróbki. A migreny jak były tak zostały.
Aż 3 lata temu ustąpiły – właśnie wtedy, kiedy przeszłam na wegetarianizm.
Teraz migreny miewam może raz na 6 miesięcy – ostatnia męczyła mnie w kwietniu 2017.
Dziwne?
Dla mnie nie. Bo choć mięso jadałam niezwykle rzadko, może 1-2 x w tygodniu, to nie przywiązywałam wagi do tego, aby było to mięso z hodowli ekologicznych. Nie miałam parcia na poszukiwanie ekologicznego mięsa. Pamiętajcie też, że miałam w głowie (i wciąż mam) również argumenty etyczne przemawiające za nie jedzeniem mięsa. Wolałam jedzenie mięsa porzucić.
.
MNIEJ PROBLEMÓW Z JELITAMI
Ostatnio pisałam Wam o moich zmaganiach z Zespołem Jelita Drażliwego. Rzucenie mięsa, a rok temu dodatkowo nabiału, dało mi jeszcze lepsze rezultaty aniżeli tylko unikanie kilku produktów, które obwiniam (od ponad 15 lat) o nasilanie moich objawów czyli kukurydzy, gazowanych napojów, gum do żucia.
Od kiedy nie jadam mięsa ptaków i ssaków moje jelita czują się jeszcze lepiej. Podejrzewam o to wprowadzenie do diety większej ilości błonnika, co jest naturalne w przypadku diet wegetariańskich. W końcu produkty roślinne zastępujące mięso mają w sobie błonnik – i to dużo:
- strączki
- zboża
- kasze
Produkty odzwierzęce błonnika nie posiadają.
.
LEKKOŚĆ + WIĘCEJ ENERGII
Trawienie roślin przychodzi mi z łatwością – szczególnie kiedy pomagam sobie przyprawami. Stałymi bywalcami w mojej kuchni są:
- kumin i kminek – pomocne przy strączkach – choć trochę odgazowują jelita
- chilli oraz inne ostre papryki – podnoszą metabolizm i tym samym przyspieszają trawienie
- liść laurowy i ziele angielskie – dorzucone do gotującej się kaszy zdziałają cuda
Tu przeczytacie więcej o przyprawach, z których można zrobić dodatkowo cudownie pachnący napój rozgrzewający i podkręcający metabolizm.
Z perspektywy tych 3 lat mogę powiedzieć, że na diecie roślinnej czuję się lekko i to nie z powodu gazów i bąków – one mnie nie męczą. Mięso mnie zamulało, ciążyło w żołądku i jelitach. Trawiłam je dłużej niż rośliny.
Teraz mam więcej energii przez cały dzień a po posiłkach nie czuję zmęczenia oraz senności. Dodam w tym miejscu, że owszem – prowadzę siedzący tryb życia czyli spędzam ponad 10h dziennie przed komputerem. Ale 3-4 razy w tygodniu pocę się porządnie na zajęciach fitness, chodzę na długie spacery, dziennie robię około 8-10k kroków. I mam na to wszystko siłę.
.
ZERO PMS
Czy mięso wzmaga agresję? Nie wiem. Zawsze śmieszyły mnie takie tezy. Ale też nie zagłębiałam się w ten temat. W moim przypadku razem z odstawieniem mięsa ustąpiły wspominane na początku migreny oraz PMS. Teraz przed okresem jestem ostoją spokoju – nic mnie nie wzrusza (haha).
I jak tu nie zrzucać winy na kiepskiej jakości mięso, faszerowane chemią i hormonami (i tylko producenci wiedzą czym jeszcze).Wiem wiem – prawo zabrania sprzedaży mięsa z antybiotykami bez okresu karencji oraz dodawania do pasz hormonów wzrostu. Ale nie zabrania faszerowania go chemią już na etapie pakowania.
To ja już wolę żyć bez mięsa.
.
Po przeczytaniu Twojego posta stwierdzam, że jesteś moja bratnią duszą 🙂